Perspektywa Mazziego
Stał przede mną - wysoki, dobrze zbudowany, elegancki,
zadbany – jak na mężczyznę w średnim wieku przystało. Biała koszula dopięta na
ostatni guzik; czarny krawat zawiązany pod szyją; perfekcyjnie czarny, drogi
garnitur; ciemne okulary przeciw słoneczne, równie czarne; odrobinę siwiejące
zmierzwione włosy. Po jego czole spłynęła kropla potu, z kieszeni na piersi
wyciągnął szmacianą chusteczkę i delikatnie otarł nią twarz. Było upalnie.
Powinienem być dumny z tego, że stoję tu przed nim. Właśnie ja, a nie przesadnie wesoły i lojalny
Ami, puszczalska, narwana Rosalie czy też tajemnicza, wygadana, nie warta
zaufania (według Szefa, jak go nazywaliśmy) i cholernie dziwna Primrose.
Tak, byłem dumny.
- Synu, ona niewątpliwie przeszkadza. – odezwał się
przyciszonym głosem. Szybko wyrwałem się z zamyślenia spoglądając na niego z
zaskoczeniem. Przyłapał mnie na tym, że nie słuchałem. Westchnął. – Mazzie,
wiesz, że Cię lubię. Jak nikogo innego z was wszystkich. Nie psuj tego. – nie wiedziałem ile nas było, nikt nie wiedział. W Londynie
i poza jego granicami było ponoć mnóstwo grupek należących do naszego gangu. Jedne bardziej
zaawansowane, drugie mniej. Narkotyki, kradzieże, napady, nawet zabójstwa. To tu należałem.
Byłem zwykłym draniem. Grzesznikiem.
Co więcej, lubiłem to.
- Przepraszam. – odpowiedziałem ze szczerym skruszeniem w
głosie. – Czy mógłbyś powtórzyć? –
zwracanie się do niego na "Ty" powoduje, że przez moje plecy przechodzą ciarki.
To bardzo dziwne uczucie wiedząc jak wielką ma władze i ile znaczy w oczach
młodzieży jak i dorosłych ludzi zamieszanych w to bagno. Ile znaczy w oczach
samej policji która nie ma szans go nakryć bo zwyczajnie w życiu nie domyśli
się, że to wszystko jest w jakiś
sposób ze sobą powiązane.
Nasza praca czasem miała jakiś sens, czasem popełnialiśmy
przestępstwa ot tak, dla przyjemności, a czasem Szef po prostu nas sprawdzał.
Zbieraliśmy punkty, uznanie w jego oczach.
Ja miałem ich dużo. Najwięcej.
Przez pięć lat zyskałem uznanie i szacunek, dlatego w tej chwili musiałem go posłuchać
i spełnić to czego ode mnie oczekuje.
- Primrose Devil,
synu. – zaśmiał się akcentując nazwisko dziewczyny. – Jak wielokrotnie
powtarzałem nie można jej ufać.
- Dlaczego? – przerwałem co mogło okazać się błędem.
- Ah, dlaczego? – zmarszczył czoło, chyba z rozbawienia.
Następnie oparł się o tył swojego BMW wciąż lustrując mnie wzrokiem. – Jej rodzice, dokładnie pięć lat temu. Musiałeś coś usłyszeć
o tym wydarzeniu, w końcu właśnie tyle jesteś z nami. – uśmiechnął się. Moje
źrenice poszerzyły się. Oczywiście, że słyszałem. Wiedziałem wszystko o
wspólnocie do której należę, to był mój dom,
moja rodzina. Devil należała tu od
blisko trzech lat, miała dokładnie piętnaście gdy została przyprowadzona tu przez Ami'ego, który z jakiś powodów ją w to wciągnął. Jej
rodzice nie żyli, ale nie spodziewałem się, że to byli właśnie oni. Ludzie z FBI którzy nas rozgryźli i którzy zginęli prosto z
rąk Szefa. – Powróćmy do konkretów, nie miałem w planie wspominania rodziny Diabłów. Dziewczyna nic nie wie, ale jest…
- zamyślił się – Na swój sposób wrażliwa, delikatna. Sam zresztą wiesz,
widujecie się codziennie. Irytuje cię, prawda? Widzę to. – kiwnąłem głową – W
tym rzecz. Irytuje nie tylko ciebie, przede wszystkim mnie, a to ja tu się liczę najbardziej. Jest ich córką, ma po nich zaparcie dlatego
musimy ją sprawdzić.
Dzisiaj wieczorem kiedy spotkacie się we czwórkę będziesz
kazał jej zabić. Będzie miała na to tydzień. Morderstwo dwa w jednym, nie
chodzi tu tylko o to żeby zyskała w moich oczach. Muszę się go pozbyć. – niemalże warknął.
- Kogo? – przybrałem mój naturalnie poważny ton głosu.
- Syna. Nazywa się Niall Horan. – nieświadomie parsknąłem. –
Proszę o dyskrecję Mazzie. O tym, że jestem jego ojcem nie może się dowiedzieć,
rozumiesz? – przytaknąłem. – Tydzień, synu.
Słodka Prim i
zabijanie?
Roześmiałem się kręcąc głową.
~*~
669.
Schyliłem się i uniosłem do góry drzwi do naszego magazynu. Kiedyś należał do mojego ojca, ten
jednak wyjechał z miasta więc go sobie przywłaszczyłem. Codziennie się tu
spotykaliśmy.
Wielka hala z magazynami których było tu ponad 5 tysięcy,
mnóstwo sektorów, mnóstwo numerów, znajdowała się na obrzeżach Londynu,
dojeżdżaliśmy metrem. Ja jedynie nie musiałem bo to obskurne pomieszczenie
niemalże służyło mi za dom.
Trójka znajomych już była. Uderzył we mnie wesoły śmiech
Ami’ego który lekko szturchał Prim. O szafkę przy ścianie opierała się Rose. Dziewczyna spoglądała na przyjaciół lekko zazdrosnym wzrokiem.
Uczucia, no tak.
- Mazz, nareszcie. – zaszczebiotała blondynka przewracając
oczami. – Nie da się z nimi wytrzymać. – burknęła.
- Daruj sobie, Rose. – Moore odpowiedział z przekąsem.
Nie dobrał nas.
Były grupy które darzyły się wzajemną przyjaźnią, znałem
nawet kilka. My zazwyczaj na siebie warczeliśmy, albo uciekaliśmy od rozmowy.
Wyjątek stanowiła tylko Prim z Ami’m.
- Przestań Moore. – brunetka odsunęła się od przyjaciela.
- Co mam przestać? – skierowałem się w stronę fotela.
- Przestań do cholery mnie szturchać i nie warcz na Rosalie!
– z kim ja muszę pracować?
- Widziałem się z Szefem. – gwar ustał. – Ami, Rose, możecie
iść jak chcecie. – spojrzałem na brunetkę, to z nią musiałam mówić. Twarz jej
stężała, a w oczach ukazał się niepokój. Była bystrą dziewczyną, aż nadto.
Moore również spojrzał na przyjaciółkę, nie ruszył się z
miejsca.
Prince zdawała się kipieć ciekawością.
- Jak chcecie. – oznajmiłem zmęczony – Szef ma dla ciebie
zlecenie. Masz zabić niejakiego Niall ’a Horana. Dał ci tydzień, nie nawal.
Zależy mu na śmierci tego chłopaka. – zanim podniosłem się z miejsca
zarejestrowałem na jej twarzy niedowierzenie i strach.
Co ona tu w ogóle robi do cholery?
~*~
Zaczęłam coś nowego. Mam nadzieję, że znajdą się osoby
które będą to czytać. Bardzo, bardzo proszę o komentarze
(anonimowe także) to mnie motywuje do dalszego pisania,
poza tym chciałabym poznać Waszą opinię, nawet jeśli nie
byłaby pozytywna.
Do pierwszego rozdziału, widzimy się ca tydzień!
Jezu, już kocham to opowiadanie! Naprawdę! Jest takie oryginalne, fajne, świetnie się czyta i mam nadzieję, że będzie tak dalej. I już nie mogę się doczekać pierwszego spotkania Prim i Niall'a. Informuj mnie xx
OdpowiedzUsuńBędę czytać ! Jeszcze takie opowiadania nie spotkałam ;o jest inne...
OdpowiedzUsuńtaki był zamysł, aby stworzyć coś nowego, aczkolwiek nie jestem pewna czy mi się uda. dziękuję :)
UsuńBĘDĘ CZYTAĆ NA STO PROCENT <3 JUŻ MI SIĘ SPODOBAŁO :>
OdpowiedzUsuńhttp://xpocketsfullofstones.blogspot.com/
dziękuję x
UsuńKiedyś czytałam opowiadanie o JB i gangu, które okropmnie mnie wciągnęło, jest to jeden z moich ulubionych motywów ;)Nie wierzę, żeby Primrose była zdolna do zabójstwa kogokolwiek, ale może rzeczywiście ma jakieś powiązania z FBI i okarze się odważniejszą, niż wygląda? Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
OdpowiedzUsuń